Wyspa Miyajima

6 04 2008

Łza się w oku kręciła, bo to był juz koniec naszej 7 dniowej podróży po Kraju Wiśni. Na szczęście mieliśmy jeszcze Tokio przez kolejne 7 dni, ale to juz zupełnie inne oblicze Japonii.

Ostatniego dnia, nasza wyprawę zaczęliśmy o poranku…Czyli jak zwykle… o 11 !Tuz przed wyjściem z Hostelu J-Hoppers spotkaliśmy pobratymca z Polski, który zwierzył się nam, ze przyleciał do Hiroszimy z Tokio samolotem, po czym do hostelu dojechał taksówką. Za wszystko zapłacił krocie… Zdecydowanie odradzamy! Z Tokio są świetne połączenia do Hiroszimy Shinkansenem (tylko należy sprawdzić zawczasu, czy linia obsługiwana jest konkretnego dnia)…My niestety nie sprawdziliśmy i zapłaciliśmy gapowe, czy musieliśmy wykupić najdroższy Shinkansen pod słońcem, który był jedynym kursującym, a nasza karta JR Pass niestety go nie obejmowała…. 17 500 yenow w plecy!

Ale po kolei…

Plan był prosty: 1. MIyajima, 2. Hiroszima 3. Powrót do Tokio

Aby dojechać do Miyajima, będąc w Hiroszimie, należy dostać się do Stacji Yokogawa, a następnie pociągiem z platformy pierwszej dojechać do Miyajima-guchi – Portu Miyajima. Stamtąd promem na wyspę. Dla posiadaczy JR Pass – all included 🙂 Pogoda była dość wyjątkową – było pochmurno, kropił deszczyk i do tego świeciło słońce – wszystko naraz! Miyajima juz z promu robi wrażenie! Po kilku minutach naszym oczom ukazała się zanurzona w wodzie i otoczona górzystym krajobrazem… czerwona brama Tori. Na początku była taka malutka, ze ciężko ja było dojrzeć, choć juz wtedy grupa paparazzi (European Japaneese style 😉 ochoczo przystąpiła do uwieczniania jej na kliszach aparatów… W miarę jak zbliżaliśmy się do portu, Brama, czyli cel naszej podróży nabierała powagi i reszta była milczeniem… raj!

Niektórzy mogą twierdzić, ze czerwone Tori w Japonii jest dość powszechne i jeśli widziało się jedną, dwie, nie wspominając o Fushiiminari w Kyoto, to jedna więcej nie robi różnicy.. Robi !!!! Wyspa Miyajima to miejsce magiczne, wyjątkowe i będąc w pobliżu Hiroszimy, nie wolno pominąć go w planach podróży.

Przywitały nas znane nam dobrze z Nary – wszędobylskie jelenie, które jak zwykle były bardzo ciekawe i głodne. Uwaga na szeleszczące siatki – lubią się w nie wgryzać…Jeśli już ugryzą, to przegryza i cala zawartość może znaleźć się na ziemi…a wtedy to one są bardzo szybkie! :-)))

Poza tym najchętniej skubią części garderoby i to z zaskoczenia 😉

Mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ udało nam się być świadkami uroczystości zaślubin w obrządku shintoistycznym – panna młoda w odświętnym ocieplanym i dekorowanym kimono, a pan młody w czarnej szacie. Podczas ceremonii para młoda i goście częstowani są sake podawana w małych czarkach.

Warto także zapuścić się w głąb wyspy – my zdecydowaliśmy się na spacer do Świątyni Daishin – tym razem buddyjskiej, gdzie aż roiło się w jej otoczeniu od posągów małego Buddy w rożnych pozach – aż chciałoby się takiego wziąć do domu!

Poza tym, po drodze podziwialiśmy wystawy lalek mających kilkaset lat, ale i takich robionych na te specjalna okazje przez miejscowe Japonki. Mieliśmy tez sporo szczęścia, ponieważ byliśmy świadkiem odpływu i mogliśmy podziwiać całkowicie wynurzoną z wody Bramę Tori.

Wyspa jest tak piękna i dlatego warto przeznaczyć na jej zwiedzanie cały dzien. My mamy niedosyt…





Zamek Himeji

31 03 2008

Ten pięknie położony zamek znajduje się tylko pół godziny jazdy Shinkansenem od Shin-Osaki. Po wyjściu z dworca w Himeji trzeba przejść jeszcze około 20 minut przez centrum miasta, gdzie praktycznie cały czas widzi się wzgórze, w którego kierunku się podąża. To ważne, bo nie można się w ten sposób zgubić, hehe

Architektura zamku jest przepiękna. Białe ściany i ozdobne dachy niemal błyszczą się na słońcu. Podchodząc na gore mija się kolejne mury, których dziedzińce często zostały zaaranżowane na ogrody. Na ostatnim poziomie, czyli na szerokim placu na szczycie góry, mieści się punkt widokowy i oczywiście sam zamek. Z tego miejsca robi również ogromne wrażenie. Nie jest juz częściowo przesłonięty murami, wiec doskonale widać jego ogrom.

Można wejść do środka, gdzie przygotowana została wystawa poświęcona kolejnym władcom tego miejsca. W gablotach można zobaczyć ich obrazy, pamiętniki, przedmioty codziennego użytku, bron. Zamek jest sześciokondygnacyjny, ale wystawa zajmuje miejsce do polowy wysokości. Na ostatniej kondygnacji znajduje się mały shrine. Podejście do góry jest bardzo strome, a schody wąskie. Trzeba tez uważać na głowę. Chyba każde z nas, chociaż raz ‘przedzwoniło’ w sufit!

Widok z dalekaWidok na zamek





Nara

27 03 2008

To tradycyjne i bardzo stare miasto [pierwsza stolica Japonii] będzie nam się kojarzyć od tej pory z ogromna ilością wszelakich wiekowych świątyń, zarówno Shinto i Buddyzmu, jeleni i strasznym bólem nóg oraz pleców [zmęczenie plus niekontrolowany szal zakupów…hihihi]. W zasadzie nazw świątyń nie da się spamiętać, tyle ich widzieliśmy. Świątynie są przepiękne, stare, klimatyczne, wyglądają podobnie, a data ich powstania dalece wyprzedza powstanie Państwa Piastów. Wśród świątyń odnaleźliśmy także stary, tradycyjny dom japoński, z małymi pomieszczeniami, mata tatami na podłodze, przesuwanymi zdobionymi drzwiami i przepięknym ogrodem.

Po przebyciu niezliczonej ilości uliczek i zakamarków, trafiliśmy do Parku, gdzie od wejścia zostaliśmy zaatakowani przez stado głodnych i spragnionych uwagi jeleni, które pochłaniały wszystko, co człowiek miał w kieszeniach, o rekach nie wspominając. Po 40 minutowej sesji zdjęciowej udało nam się w końcu dotrzeć do sedna naszej wyprawy, czyli Świątyni Todaiji. Tutaj w hali wielkości boiska do piłki nożnej rozsiadł się największy Budda Japonii [16m!], strzeżony przez dwóch ogromnych i złowrogich strażników na wejściu. Miejsce robiło wrażenie!

Ogrod przy buddyjskiej swiatyniBudda





Srebrny i zloty pawilon

27 03 2008

Wedlug mnie to dwie glowne atrakcje Kyoto. Zawsze bardzo chcialam zobaczyc te dwa miejsca, i wreszcie mi sie to udalo:-)))

Do Srebrnego Pawilonu pojechalismy pierwszego dnia naszego pobytu w Kyoto, kiedy wiatr przeganial chmury nad naszymi glowami. To specyficzne biale powietrze [zachmurzone niebo] idealnie pasowalo jako tlo do zielonego stawu, zabudowy ogrodowej i zapewne samego srebrnego pawilonu. Niestety mielismy pecha, poniewaz trwaly prace restauracyjne i pawilon nie prezentowal sie tak pieknie jak na pocztowkach 😉 Bardzo ladnie z kolei wygladal otaczajacy pawilon ogrod. Spedzilismy tam sporo czasu, a mnie osobiscie to miejsce podobalo sie badziej niz ogrod otaczajacy Zloty Pawilon.

Do Zlotego Pawilonu zawedrwalismy kolejnego dnia. Mielismy duzo szczescia, gdy pogoda zmienila sie na zlociscie sloneczna. Z pewnoscia potegowalo to nasze odczucia dodawalo klimatu i wiekszego blasku tej budowli. Ogrod tutaj byl nie mniej starannie zagospodarowny, i nawet bardziej zielony, poniewaz jako tlo uzyte byly trawy i mchy, a nie kamienie, jak mialo to miejsce w ogrodach Srebrnego Pawilonu. Zielone polacie poprzecinane bylo strumieniami, wodospadami i kretymi schodkami, a gdzieniedzie zajdowaly sie kamienne tablice z plaskorzezbami. Na koniec pozegnal nas bambusowy ogrod.

Srebrny pawilon widok 1Srebrny pawilon widok 2

Zloty pawilon widok 1Ogrod zlotego pawilonuWodospad w ogrodzie przy zlotym pawilonie





Fushimi Inari shrine

27 03 2008

Punkt numer jeden naszej wyciezki po Kyoto, ze wzgledu na swoja malowniczosc okazal sie byc polozony o wiele dalej od naszego hostelu, niz sie spodziewalismy… wg odrecznej mapki okolic hostelu wystarczylo przejsc ok 1 km wzdloz torow… i juz…! Co okazalo sie oczywiscie nieprawda. Nie zgubilismy sie nigdzie po drodze – SUKCES !!!, wpadlismy przypadkiem na piekna Buddyjska swiatynie [Tofokuji Temple, ktora nie jest zaznaczona nigdzie w przewodnikach, a jest narawde malownicza] i nawet pokapujcy deszcz nie zepsul nam humorow. Oba miejsca zrobily na nas takie wrazenie, ze zeby nadrobic stracony czas musielismy wracac do mista kolejka, a przeciez ta ycieczka miala byc zdecydowanie krotsza. Jak juz zorientowalismy sie wielokrotnie, tak sie w Japonii nie da – wszsytko jest zbyt piekne, aby tylko przelotem podziwiac.

Shrine nie jest bardzo zachwycajacy swoja architektura. Wrazenie robia dopiero czerwone bramy torii, ktorych jest tu chyba najwieksze skupisko w Japonii. Zdjecia wychodza fantastycznie o kazdej porze dnia. Sama Inari, czyli bogini dobrobytu, ktora przyjmuje forme lisa, tak bardzo sie nam spodobala, ze musielismy zakupic lisie maskotki 😉

Ania i Monika pod bramkamiTorii





Tokyo Tower

18 03 2008

Jedna z najbardziej charakterystycznych konstrukcji w Tokyo. Pomysl zostal zaczerpniety z paryskiej Eiffel, a sama wieza  jest od niej o jakies 6m wyzsza. Na Tokyo Tower mozna wjechac winda do polowy jej wysokosci, co stanowi najwyzszy punkt widokowy w miescie – 150m. Sama wieza liczy 332m wysokosci.

Latwo do niej trafic z okolic Ginzy, bo jest widoczna miedzy wiezowcami. Jednak zamiast chodzic, moze lepiej podjechac metrem.

Bilet dla doroslych kosztuje 810 yenow.

Widok 1Widok 2





Swiatynia Togo

17 03 2008

W drodze do Shibuya posrod lasu budynkow znalezlismy cudownie spokojne miejsce. Swiatynia Togo otoczona jest pieknym parkiem z sadzawka. Woda jest plytka i czysta, wiec chodzac po moscie widac plwajace kolorowe ryby. Na rozrzuconych gdzieniegdzie kamieniach wyleguja sie zolwie. Prawdziwa oaza spokoju. Idac dalej przez park, dochodzi sie do kamiennych schodow, ktore prowadza do swiatyni polozonej na szczycie wzniesienia. Akurat odbywalo sie tam przygotowanie do jakiejs ceremonii, bo kaplanki krzataly sie przy wejsciu, a na dziedzincu zbierali sie ludzie.

Park w swiatyniRyby w stawieZolwie poszly spacKaplanki





Bar Zin

14 03 2008

Radek i sciana hide za nimBarPodstawka

Mroczno rockowa miejscowka. Bar jest bardzo maly, moze na 10 osob. Miesci sie na 8 pietrze ktoregos z wiezowcow Shinjuku a co wazne moze 15min od naszego mieszkania piechota 😉
Wystroj z deczka dekadencki, plus kilka czaszek, zdjecia znanaych muzykow z wlascicielem na scianach, muzyka na zyczenie, przemila obsluga, przygaszona atmosfera za sprawa pomaranczowego oswietlenia [niby swieczki ;P ]
Od razu wiedzielismy, ze to bedzie nasz “drugi dom” 😉 Poznalizmy juz kilku stalych bywalcow, w muzyce gustujemy podobnej… “zajebista miejscowka” jak stwierdzil nasz przewodnik.

Poczestowalismy miejscowych nasza Polska Coma! “Tonacja” spotkala sie z duzym uznaniem 😉 Reszta utworow, jako tako.





Nocna panorama z Tokyo Metropolitan Government Bldg

14 03 2008

Widok 1Widok 2

Podwojne wieze tego budynku sa dosc charakterystyczne i widoczne niemal z kazdego miejsca w Shinjuku [no chyba, ze zaslonia je akurat inne wiezowce] Latwo tam trafic. Wjazd na 45 pietro jest darmowy [wejscie od tylu budynku, od parkingu]. Otwarte az do 23:00 😉 i za darmo 😉





Swiatynia Meiji // Meiji shrine

14 03 2008

Beczki z winemBrama do swiatyniSake

Wielki park w Harajuku, w ktorym mozna zapomniec o ogromie otaczajacego nas miasta. Swiatynia powstala na czesc Cesarza Meiji, czyli dziadka obecnego cesarza.
Po drodze minelismy skromny! magazyn wina i sake na czesc Cesarza 😉 Niestety Cesarz nie bardzo chcial sie z nami podzielic.
Przed wejsciem do swiatyni nalezy umyc rece w specjalnym miejscu. Hohle trzyma sie w prawej dloni i polewa lewa, a nastepnie na odwrot. Swiatyni pilnuje kaplan w tradycyjnej szacie.

——————–

Big park in Harajuku where you can forget about big city around.
This temple was build for Meiji Emperor, so grandpa of current Emperor.
On our way we passed near huge [I mean HUGE] storage of Emperor’s wine and sake. unfortunately he didn’t share it with us. What a pity.
before entering the shrine everyone need to clean hands in special place with water.